Magdalena Ciemierkiewicz

Dzień Zaduszny, wideo

2023

Przy głównej drodze w Koniaczowie wiodącej w stronę Bełżca, jeszcze do niedawna stał porośnięty winogronem stary, drewniany dom, w którym mieszkała kiedyś moja babcia, Bronisława Maciałek (1923-2006). Dom zbudował jej ojciec, Michał w roku 1921. W czasie, kiedy przyszła na świat, wieś w znacznej większości zamieszkiwała ludność ukraińska, podobnie jak inne sąsiadujące miejscowości na terenach Nadsania. W niewielkiej odległości od tego drewnianego domu stał drugi, podobny, w którym mieszkała ukraińska rodzina i po którym nie został już dzisiaj żaden ślad. Wiemy o nich, że zostali przymusowo wysiedleni w dniach Akcji Wisła. Oba budynki znajdowały się tak blisko siebie, że kiedy jeden z nich płonął, drugi polewano wodą, żeby nie zajął się ogniem. Na zewnętrznej ścianie tego, który miał przetrwać przymocowano wtedy święty obraz i odmawiano modlitwy.

Dom mojej babci nie został spalony, ani oznaczony literą „W” [tzn. „wyjeżdża”, przyp. aut.] ponieważ mieszkała w nim rodzina, która została określona jako polska. W 101. roku jego istnienia otwieram zmurszałe drzwi, odsłaniając pajęczyny. Nad drzwiami wypisane jest kredą: K+M+B 2006. To ostatni raz, kiedy ktoś tutaj mieszkał — rok, w którym zmarła babcia.
Sprzątanie zaczynamy od wyniesienia śmieci — mnóstwa systematycznie gromadzonych tu rupieci, z którymi nie wiadomo, co zrobić.

Przez lata niezamieszkały i nieogrzewany drewniany dom, zamieniony w magazyn, popada stopniowo w ruinę. Zapada się dach, na ścianach widać czarne plamy pleśni, a przez nieszczelne okna leje się do wnętrza deszcz. Po raz ostatni wpada do środka świeże powietrze. Poprzez akt sprzątania oddajemy hołd duchowi tego domu, który dawał przestrzeń na miłość, był schronieniem dla ludzi i zwierząt, pozwolił przetrwać wojnę. Po wyniesieniu z domu śmieci — kawałków styropianu, starych dywanów i metalowych elementów — zaczynamy zamiatanie i odkurzanie. Myję okna, przecieram wszystkie powierzchnie i podłogi. W kuchni błękitne płytki, oba pokoje pomalowane są w odcieniach koloru żółtego. Na ścianie wiszą stare, podświetlone kolorowymi żarówkami święte obrazy, które zabieram ze sobą wiedząc już, że dom ma zostać wkrótce rozebrany. Słońce powoli przebija się przez chmury. Jest 2 listopada – Dzień Zaduszny. Do środka wchodzi mój tata i próbuje wiszących z dachu dojrzałych winogron. Postanawiamy uruchomić stary piec kaflowy. Po dłuższej chwili zmagań z nieszczelnym kominem, nad dachem po raz ostatni pojawia się nieśmiała smuga dymu. Dom został rozebrany w lutym 2025 roku. Wideo Dzień Zaduszny dokumentuje akcję jego ostatniego sprzątania.

 

 

Kamera: Anna i Paweł Okramus

 

 

Dzień Zaduszny — Magdalena Ciemierkiewicz